Tekściwo
Pisząc podsumowania kolejnych sezonów lotniczych, za każdym razem wspominam o tym, ile to się wydarzyło w danym roku i że ciężko będzie to kiedykolwiek powtórzyć. Za każdym jednak razem, kolejny sezon okazuje się lepszym od poprzedniego. Tym razem naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby udało mi się w którymś roku choć zbliżyć do poziomu mojej aktywności fotograficznej, jaka miała miejsce w roku 2017. To było istne szaleństwo, bo oprócz tradycyjnych wejść do baz lotniczych, oprócz tradycyjnych warsztatów Akademii Nikona i oprócz tradycyjnych wypadów na pokazy lotnicze, doszła jeszcze cała wielka gałąź fotografii air-to-air z dwoma wielkimi projektami z nią związanymi. Jednym był potężny projekt Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych dotyczący fotografowania naszych wojskowych statków powietrznych z okazji przypadającego w 2018 roku 100-lecia polskiego lotnictwa wojskowego, a drugim mój autorski projekt Air-to-Air Meeting, stworzony w celu fotografowania cywilnych statków powietrznych.
Mój fotograficzny rok 2017 rozpocząłem w lutym od wspaniałego wypadu z moimi dziewczynami na mistyczną Fuerteventurę. Tam można powiedzieć rozgrzałem swój aparat, zmysły i emocje przed nadciągającymi imprezami fotolotniczymi. Było genialnie! Dla zainteresowanych tą niesamowitą wyspą, po powrocie stworzyłem mały przewodnik.
14-15 marca, Krzesiny. W połowie marca prowadziłem zajęcia z fotografii lotniczej w ramach Akademii Nikona na poznańskich Krzesinach. To było moje pierwsze lotnicze fotografowanie w 2017 roku. Wspaniale dopisała nam pogoda i atrakcje lotnicze. Poza startami, lądowaniami i przelotami, fotografowaliśmy nawet trening pokazu F-16 Tiger Demo Team Poland, który można powiedzieć, że odbył się jakby specjalnie dla nas!
12 maja, Piotrków Trybunalski. Tego dnia odbył się pierwszy ATAM (Air-to-Air Meeting). To było dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Kto wie, czy nie jedno z najważniejszych w moim życiu! Przygotowania do ATAM i jego przebieg szeroko opisałem i zilustrowałem fotografiami tudzież filmami w TYM Tekściwie. Reasumując w kilku słowach? Wszystko się pięknie udało. To była jedna z tych imprez, na której tak wiele osób robiło coś po raz pierwszy, a po jej zakończeniu otrzymało efekty, które wielokrotnie przebiły oczekiwania. Po zakończeniu działań na lotnisku Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej, a był to już bardzo późny wieczór, wsiedliśmy z Ewą do samochodu i pojechaliśmy do 22. Bazy do Malborka.
13 maja, Malbork. Tego dnia byłem umówiony z zespołem Biało-Czerwone Iskry na małą sesję fotograficzną związaną z ich lotami na pokazy do Iławy. Miałem przyjemność fotografować ich przylot na lotnisko, widowiskowy start na pokazy oraz powrót wraz z kołowaniem. W międzyczasie do Iławy wystartował też Rafał „Pinek” Pinkowski – pilot samolotu MiG-29 z Fulcrum Drivers Demo Team. Pogoda dopisała i działo się pięknie. Dzionek, a w zasadzie cały zwycięski weekend, uczciliśmy wykwintną kolacją na Zamku w Malborku u Chefa Gałązki i piękną niedzielą na wydmach w Łebie.
15-17 maja, Świdwin. Następnego dnia byłem już w Świdwinie, gdzie miała się odbyć pierwsza sesja z projektu na stulecie polskiego lotnictwa wojskowego z czterema samolotami Su-22 oraz ze śmigłowcami W-3 Sokół ze świdwińskiego GPR. Niestety sesja z Fitterami nie doszła do skutku i pozostało mi spędzić pierwszy dzionek na fotografowaniu w bazie. Za to sesja z W-3 udała się pięknie. Lataliśmy nad okolicami Świdwina i Pojezierza Drawskiego skąpanymi w majowo-wiosennym klimacie.
30-31 maja, Mińsk Mazowiecki. Dwa tygodnie później byłem już w Mińsku Mazowieckim na kolejnej edycji warsztatów Akademii Nikona. Po raz kolejny dopisała pogoda i nie tylko pogoda, gdyż również atrakcje lotnicze były zacne z okazji odbywających się w tym czasie ćwiczeń. Po pożegnaniu uczestników warsztatów i po zrobieniu grupowych zdjęć lotnikom po zakończonych ćwiczeniach, przyszedł czas na kolejną sesję air-to-air z okazji stulecia naszych sił powietrznych. Tym razem z mińskimi Sokołami, ale w asyście śmigłowców Mi-24 i samolotów MiG-29! Wykonywaliśmy tzw. CSAR (Combat Search and Rescue). Sesja mega ciekawa, z lądowaniem na poligonie i z ewakuacją pilota. Po raz pierwszy robiłem zdjęcia śmigłowców i przelatujących tuż obok, z dużo większą prędkością, samolotów MiG-29. Widok przelatującego obok nas MiGa, albo przechodzącego tuż pod nami drugiego W-3, podczas gdy my siedzieliśmy w drzwiach śmigłowca – bezcenny!
9 czerwca, Powidz. Dzięki zaproszeniu ambasady amerykańskiej, wziąłem udział w locie tankowcem KC-135. Głównym celem lotu było sfotografowanie potężnej defilady powietrznej, będącej ukoronowaniem ćwiczeń BALTOPS 2017 oraz tankowanie niemieckich Eurofighterów. Było to chyba moje najbardziej dramatyczne wydarzenie tego roku. Dramatyczne z powodu totalnie skrajnych przeżyć. Z jednej strony genialny widok z lecącymi pod nami uczestnikami defilady, w której skład między innymi wchodziły bombowce B-1B i B-52, a z drugiej strony niemożność sfotografowania sceny, która działa się tuż obok z udziałem drugiego B-1B, wokół którego harcował obwieszony po kokardę, rosyjski Su-27! Niestety nie wiedziałem, że takie rzeczy dzieją się w zasięgu moich obiektywów. Nawet gdybym wiedział, to i tak nie miałbym możliwości fotografowania, gdyż okienko boomera było pełne fotograficznego sprzętu moich amerykańskich współtowarzyszy. Zorientowałem się co się dzieje dopiero w momencie, gdy Flanker odlatywał groźnie prezentując swoje podwieszenia. Być w takim miejscu, tuż obok takich scen i nie zrobić zdjęcia!? Pewnie drugi raz takiej szansy mieć już nie będę :( Zakaz fotografowania tankujących się Eurofighterów, który został nam wydany przez loadmastera dopełnił tylko czary goryczy w tym fotolotniczym raju. Kazał nam bezwzględnie siedzieć na swoich miejscach z zapiętymi pasami. Chyba nie ma nic gorszego niż nie móc sięgnąć marzeń będących dosłownie na wyciągnięcie ręki z powodu jednej takiej decyzji. Na szczęście strzeliłem kilka foteczek przez okno idąc od boomera :) Chociaż tyle.
19-21 czerwca, Malbork. 10 dni później udałem się do Malborka, gdzie w kolejnych trzech dniach odbyły się trzy sesje z okazji stulecia lotnictwa. Na pierwszy ogień poszły dwa malborskie MiGi-29, które jak żadne inne samoloty, pięknie prezentowały się nad zamkiem w Malborku oraz podczas sesji z zachodzącym słońcem. Uwieńczeniem lotu były przeloty z włączonymi dopalaczami. Było już ciemno i zdjęcia nie są dobrej jakości z powodu potężnego ISO, ale to co zobaczyło oko pozostanie na długo w pamięci. Wrażenia niesamowite! 20 czerwca przenieśliśmy się do Siemirowic, skąd wykonaliśmy lot wzdłuż wybrzeża od latarni morskiej w Stilo, aż po sam Hel i z powrotem z zahaczeniem o Babie Doły. Modelkami były trzy samoloty M28 Bryza. Genialnie było oglądać z góry wszystkie znane plaże i znane miejsca szczególnie w okolicach Jastrzębiej Góry. Następnego dnia mieliśmy sesję z samolotami MiG-29 i F-16. Pozowanie rozpoczął miński Fulcrum, do którego nad wybrzeżem dołączył krzesiński Viper. Piękna pogoda i super światełko dały nam szansę na podziwianie niewiarygodnych widoków. Nie wiedziałem, że Zatoka Pucka ze swoimi płyciznami i piaszczystym dnem, odpowiednio oświetlona i widziana z góry wygląda tak niesamowicie. To była jedna z najbardziej malowniczych sesji w 2017 roku. Widok Półwyspu Helskiego z krawędzi rampy samolotu CASA znajdującej się na wysokości 2 kilometrów zrobił na mnie ogromne wrażenie. Gdy dodać jeszcze do tego tak genialnie pozujące dla nas samoloty, to naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić coś lepszego dla lotniczego świra.
1-2 lipca, Piotrków Trybunalski. 9 dni później udałem się znowu do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie odbywały się pokazy lotnicze Fly Fest. Dzięki gościnności i uprzejmości Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej, „Odloty hesji” otrzymały nawet swój namiot, w którym mieliśmy bazę. Plan był taki, by podczas pokazów zrealizować ATAM nr 2. W ramach spotkania mieliśmy fotografować Artura Kielaka, Jacoba Hollandera ze Scandinavian Airshow oraz Pawła Czajkę pilotującego samolot MiG-29! Niestety Jacob nie doleciał z powodu złej pogody, a MiG-29 mimo wielu dni załatwiania na wszystkich możliwych szczeblach, okazał się jednak nie dla nas. Na domiar złego piloci zaangażowani w pokazy lotnicze też nie mogli zajmować się niczym innym podczas ich trwania. Na szczęście nie możemy narzekać na brak chętnych do pozowania za rampą ATAM-owego Skyvana i podczas pokazów dogadaliśmy się z Mateuszem Stramą oraz pilotami grupy „Cellfast”, że chętnie wezmą udział w sesji. Nasz jedyny lot air-to-air wykonaliśmy dopiero po zakończeniu pokazów i niestety nie było już w tym czasie najlepszego światełka. Jedynie Mateusz wykorzystał chwilowy przebłysk słońca, który miękko oblał ciepłym światłem jego pięknego Boeinga Stearmana. Artur Kielak leciał jako drugi. Mistrz! Jako jedyny z tego składu mający już doświadczenie za rampą, pozował nam naprawdę wspaniale. Niestety grupa Cellfast w składzie Mieczysław Machnik, Arkadiusz Nowak i Daniel Dębosz mimo, że leciała naprawdę bardzo fajnie, miała najgorsze światło, a w zasadzie jego totalny brak. Zyskaliśmy za to doświadczenie, które zgodnie z umową, wykorzystamy w przyszłym roku.
3 lipca, Kraków. Prosto z Piotrkowa pojechałem do Krakowa skąd wystartowaliśmy do kolejnej sesji w ramach stulecia. Tym razem fotografowaliśmy dwie CASY sami lecąc trzecią, przez co stworzyliśmy zapewnie ciekawie wyglądającą z ziemi formację. Lot odbył się nad przepięknymi Bieszczadami. Od razu przed oczyma stanęły wszystkie wspomnienia z moich bieszczadzkich wędrówek w młodości. Widok zapory na Solinie i w ogóle całej Soliny, Polańczyka i innych bieszczadzkich atrakcji zrobiły na mnie mega sympatyczne wrażenie. Po trasie fotografowaliśmy również nad lotniskiem w Krośnie i w okolicy Zamków w Niedzicy i Czorsztynie.
5 lipca, Powidz. Kolejna sesja na stulecie. Tym razem wystartowaliśmy z lotniska w Powidzu. Za naszą rampą pozował majestatyczny C-130 Hercules. To niewiarygodne wrażenie mieć tak potężną konstrukcję tuż przed obiektywami aparatów, a w tle wspaniała Wielkopolska z Biskupinem, Jeziorem Gopło, Kruszwicą w rolach głównych, skąpana w ciepłym popołudniowo-wieczornym świetle.
11-13 lipca, Kraków. Tydzień później znów wizyta w Krakowie. Tym razem trzydniowa. W ramach sesji na stulecie lataliśmy z Krakowa na północ Polski. Pierwszego dnia zrobiliśmy zdjęcia pięknie obwieszonej pary samolotów Su-22, a dwa dni później jednego dnia mieliśmy dwie sesje. Jedną z czterema samolotami Su-22 nad moim ulubionym wybrzeżem w okolicach Kołobrzegu oraz sesję z obwieszonym jak choinka tygrysim F-16, który z założenia miał pozować razem ze świdwińskim tygrysem, ale tak się złożyło że latał sam. Genialny lot nad chmurkami w towarzystwie zachodzącego słońca był prawdziwą bajką!
14-16 lipca, Fairford. Nocą powrót z Krakowa, by o świcie już siedzieć w samolocie. Tym razem w pasażerskim. Kierunek Anglia i… Air Tattoo. Niestety z tym roku pogoda nie była zbyt fotograficzna. Dużo zdjęć nie zrobiliśmy, ale nie trzeba zrobić dużej ilości zdjęć, by być zadowolonym z wypadu. Wystarczy kilka wyjątkowych. To właśnie podczas RIAT zrobiłem chyba jedno z moich najlepszych zdjęć 2017 roku - podczas przelotu bombowca B-2 w asyście dwóch myśliwców F-15.
18-23 lipca, Moskwa. Z Air Tattoo wróciłem w niedzielę, by już w poniedziałek przemieścić się do Moskwy i od wtorku wziąć udział w Międzynarodowym Salonie Lotniczo-Kosmonautycznym MAKS. Ta edycja była wyjątkowa, gdyż nikogo nie wpuszczano na drugą stronę lotniska. Musieliśmy nieźle pokombinować, żeby dotrzeć do naszych ulubionych miejscówek, a następnie robić zdjęcia tak by nas nikt nie zobaczył. W sumie udało nam się robić to codziennie przez 3 dni z rzędu. Pozostałe dni postanowiliśmy spędzić na lotnisku. Jeden dzień na terenie pokazów, a drugi na platformie FOTO. To były super wakacje z przyjaciółmi i potężnym rosyjskim lotnictwem!
30 lipca, Piotrków Trybunalski. Kolejne wielkie wydarzenie - ATAM numer 3! Tym razem z ekipą spod znaku Red Bulla. Było to dla mnie bardzo ważne, gdyż wiedziałem iż przed naszymi obiektywami będą pozować Łukasz Czepiela i Dario Costa - piloci, którzy z niejednego lotniczego pieca chleb jedli i to na całym świecie! Dodatkowo towarzyszyć im miała Marysia Muś, która przecież lata śmigłowcem! Najważniejsze i najtrudniejsze było dobrze zaplanować tę sesję. Nie było to łatwe z uwagi na różnice w charakterystykach lotnych poszczególnych maszyn naszej wyjątkowej formacji. Trzeba było uwydatnić i pokazać wielką manewrowość samolotów Red Bulla oraz wkomponować w to towarzyszący im śmigłowiec. Wszystko do sfotografowania na długich czasach ekspozycji i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Ponownie jednak wszystko się udało. Wspaniała ekipa, wspaniała pogoda, wspaniałe latanie, wspaniałe widoki nad Zalewem Sulejowskim. Wszyscy byliśmy w szoku oglądając efekty naszych działań, a nieskrywane zadowolenie pilotów było dla nas nagrodą największą.
25-27 sierpnia, Radom. Pojechałem do Radomia na Air Show, mimo że spodziewałem się, iż tegoroczna edycja nie będzie tak atrakcyjna jak to z reguły w Radomiu bywało. Mocno kusiło mnie jechać na SIAF na Słowację. Jak jednak nie pojechać do Radomia? W końcu to nasze flagowe pokazy! Dodatkowymi atrakcjami były oczywiście nasz SPFL CAMP i paczka przyjaciół, nie tylko ze stowarzyszenia. W sumie same pokazy lotnicze okazały się też dość ciekawe. Szkoda, że nie udało nam się dotrzeć na lotnisko. Wszystko fotografowaliśmy ze Skaryszewskiej.
8-10 września, Sanicole. Początek września to trzydniowy wypad do Belgii na trzy atrakcyjne imprezki. W piątek odbył się tradycyjny Sanicole Sunset Air Show, który okazał się bardziej Rain Air Show z racji sporych opadów deszczu. W sobotę odwiedziliśmy bazę Kleine-Brogel, w której odbywał się Spotter’s Day, a w niedzielę mieliśmy sesję air-to-air z Aviation PhotoCrew. Po deszczowym piątku, który w zasadzie cały spędziliśmy w hangarze bawiąc się w najlepsze z naszymi Holenderskimi przyjaciółmi, sobota była już całkiem ładna i ciekawa fotolotniczo, by w niedzielę było wręcz genialnie. Zwłaszcza, że to był kolejny dzień spędzony na rampie. Odbyliśmy pięć lotów podczas których pozowała nam cała seria ciekawych maszyn w tym nasz MiG-29 z 22. Bazy w Malborku.
11 września, Dęblin. Po całym dniu latania i fotografowania wracaliśmy z Belgii w nocy, co było totalnym hardcorem w temacie zmęczenia. Jednak przyjazd do Warszawy wcale nie oznaczał upragnionego odpoczynku! Po przyjeździe nad ranem, przesiadłem się tylko do mojego samochodu i ruszyłem w dalszą drogę do Dęblina na kolejne dwie sesje air-to-air w ramach obchodów stulecia lotnictwa. Zaczęliśmy od czterech śmigłowców SW-4 Puszczyk. Bartek robił zdjęcia całej formacji ze śmigłowca Mi-2, a my siedzieliśmy każdy w „swoim” SW-4 i robiliśmy zdjęcia z wewnątrz formacji. Mi przypadło w udziale miejsce w śmigłowcu numer 4, który niestety w połowie sesji nad Kazimierzem Dolnym uległ niegroźnej awarii i musieliśmy wracać na lotnisko w Dęblinie. W oczekiwaniu na chłopaków udało mi się w końcu choć na 2 godzinki zamknąć oko w samochodzie, by po południu usiąść znowu na rampie. Tym razem do sesji z Biało-Czerwonymi Iskrami. Wspaniale to wyglądało, zwłaszcza nad przepięknym Kazimierzem Dolnym i Wisłą w okolicach Sandomierza.
ZDJĘCIA CZEKAJĄ NA ODTAJNIENIE :)
16 września, Ostrava. Kolejne pokazy w czeskiej Ostravie i niestety kolejne w deszczu. Do tego stopnia, że w niedzielę w ogóle nic nie latało. To oczywiście nie przeszkodziło nam w dobrej zabawie, jaką z reguły mamy w tym naszym już kultowym miejscu.
3-4 października, Krzesiny. Kolejne zajęcia w ramach Akademii Nikona. Tym razem na poznańskich Krzesinach. Pięknie zagrała i pogoda i atrakcje lotnicze. Dodatkowo miałem rewelacyjną ekipę. Jak zwykle ostatnio na Krzesinach pogoda była super i siadła idealnie na sam koniec zajęć :)
18 października, Świdwin. Tydzień później wybrałem się z przyjaciółmi ze Stowarzyszenia do Świdwina. Niestety miałem trochę problemów ze sprzętem foto, przez co robiłem zdjęcia na szerszym kącie. Mimo wszystko fotołowy były udane. Wreszcie normalne focenie w bazie bez spinki odpowiedzialności, jaką z reguły mam podczas zajęć w ramach Akademii.
W tym czasie już dość konkretnie planowaliśmy wypad na pokazy do Stanów Zjednoczonych w Nellis (Las Vegas). Kupione bilety, zarezerwowane hotele i… pada wiadomość z Dowództwa o tym, że pozostałe trzy sesje na stulecie polskiego lotnictwa wojskowego mają się odbyć w okolicach i w czasie właśnie naszej wyprawy. Orliki przed wypadem więc ok., ale tygrysie Su-22 i F-16 8-go listopada, więc dwa dni po planowanym wylocie! Co miałem zrobić? Lecieć zgodnie z planem do US na zwiedzanie z chłopakami Los Angeles, czy dopłacić niemało kasy do przebukowania biletów i dołączyć do nich na same pokazy w Nellis? Po dwóch nieprzespanych nocach postanowiłem jednak przebukować bilety. Los Angeles będzie i za rok, a taka sesja air-to-air może się długo nie powtórzyć, o ile w ogóle kiedykolwiek. Pieniądze jakoś kiedyś się odrobi. Niestety sesja z Gulfstream’em była już totalnie poza zasięgiem, bo musiałbym w ogóle zrezygnować z wylotu do US. Po tych decyzjach już tylko marzyłem by nikt, nic nie poprzestawiał i żeby pogoda pozwoliła na loty.
3 listopada, Radom. Sesja z Orlikami. Pogoda na ziemi była beznadziejna, ale za to nad chmurami było cudownie. Wreszcie było dużo światła i nie trzeba było walczyć z wysokim ISO. Na pokładzie, poza naszą ekipą foto gościliśmy jeszcze dwie ekipy TV (TVP i TVN), które zmontowały ciekawe materiały, puszczane później w eterze.
8 listopada, Kraków. Teraz już tylko i aż zostało doczekać do sesji z „tygryskami”. Bałem się odbierać telefon, by nie usłyszeć, że sesja jest przesunięta np. o jeden dzień, co załamałoby cały mój plan. Jedyną „złą” informacją było tylko i aż to, że zamiast tygrysiej Su-22 o numerze 707 w naszej sesji poleci Su-22 z numerem 305 czyli „Czarny Dzik”. Na sesję wystartowaliśmy z Krakowa. Potem lądowanie w Świdwinie, odprawa, przygotowanie do lotu i dopiero będąc na rampie spostrzegłem, że nasza CASA nie ma tych bocznych osłon, a mi przypadło miejsce właśnie z boku. Dodatkowo mieliśmy lecieć z bardzo dużą prędkością. Szaleństwo zaczęło się już w momencie otwierania rampy. Szybko zrozumiałem, że nie da rady siedzieć na krawędzi i wszyscy wycofaliśmy się ile się dało, choć i ten manewr nie osłonił mnie od potężnych sił, jakimi na moje ramię i plecy oddziaływał ruch powietrza przy prędkości lotu około 410-430 km/h! Tymczasem za rampą pojawiły się nasze modelki. To było najbardziej hardkorowe fotografowanie w moim życiu. Czułem się jakby ktoś z potężną siłą non stop szarpał mi rękę, nogę, kopał w plecy i popychał głowę. Pęd powietrza wyrywał z rąk aparat, kręcił kółeczkami aparatu i zmieniał ogniskową obiektywu. Wszystko to jednak było mało ważne w porównaniu z tym pięknym tańcem, jaki uskuteczniały nasze dwie modelki tuż za naszą pędzącą CASĄ. Zdjęcia wyszły naprawdę dobrze. Tym większą mają dla mnie wartość, gdy wezmę pod uwagę warunki, w jakich powstały.
10 listopada, Dolina Śmierci. Po lądowaniu CASY w Krakowie, od razu do samochodu i kierunek Warszawa. Walizka z mieszkania i bez snu prosto na lotnisko, gdzie byłem już o 4 rano. Odpoczynek przyszedł dopiero w czasie lotu do Paryża, a później do Los Angeles, skąd odebrała mnie moja wesoła ekipa. Z Los Angeles samochodem do Las Vegas, by już kolejnego dnia rano jechać do Doliny Śmierci celem polowania na ewentualne przeloty w Rainbow Canyon. Oczywiście nie mieliśmy żadnej informacji czy coś przyleci czy nie. Mogło nie przylecieć nic, a jednak mieliśmy jeden przelot i to F-16 z Thunderbirds. Główną korzyścią tego dnia był jednak fakt, że poznaliśmy dobrze okolice i już wiemy dokładnie gdzie ustawić się następnym razem. Widoki jak to w Dolinie Śmierci – genialne!
11 listopada, Las Vegas. Ostatnie pokazy w roku przywitały nas piękną pogodą i niebywałą ilością akcji lotniczych. Cała masa atrakcji, niesamowite przeloty i… byłoby idealnie gdyby nie fakt, że na część pokazów skopałem ustawienia aparatu. Pewnie odkładane zmęczenie dało się we znaki. Niestety nie miałem okazji nadrobić swoich błędów, bo kolejnego dnia nad Las Vegas przyszły chmury i pogoda nie była już tak dobra jak w sobotę. Tak już czasem bywa. Nie da się zrobić wszystkich zdjęć i tym większa jest chęć przyjechania w dane miejsce ponownie. Mimo wszystko pokazy były wspaniałe i z miłym akcentem od komentatora, który w niedzielę przed całym pokazowym tłumem przywitał i pozdrowił „Fotografów z Polski”.
18 listopada, Smardzewice. Gdzie i z kim najlepiej podsumować sezon? Oczywiście podczas Jesiennego Zlotu SPFL AIR-ACTION w gronie przyjaciół ze stowarzyszenia!
Gdy teraz, pisząc to podsumowanie, patrzę na czasowe odstępy pomiędzy danymi wydarzeniami. Jeśli dołożyć do tego kilka wypadów nad morze, wypad z przyjaciółmi nad jezioro, całe zamieszanie związane z zakupem samochodu, kilka poważnych imprez rodzinnych, to aż nie chce mi się uwierzyć w fakt, że rzeczywiście udało mi się to wszystko jakoś ogarnąć! Przecież samych lotów na sesje air-to-air było dokładnie 31! Dlatego tak jak nadmieniłem na wstępie, moja fotograficzna aktywność w 2017 roku jest to dla mnie osiągnięciem nie do pobicia i jestem mega dumny, że to wszystko przeżyłem <3
Chciałbym w tym miejscu po raz kolejny bardzo podziękować wszystkim, którzy zaprosili mnie do różnych działań. Wszystkim, którzy organizowali sesje bądź pomagali mi je organizować. Wszystkim, dzięki którym udało mi się wygospodarować na to wszystko tak dużo czasu. W końcu wszystkim tym, z którymi razem fotografowałem i wspaniale się bawiłem! Nie obrobiłem jeszcze całego materiału, ale już wiem że to był rok genialny!
Dziękuję! :)