hesja Air-Art Photography

05 KWI 2011

AKADEMIA NIKONA

MIŃSK MAZOWIECKI - EPMM - 05-06.04.2011

Kolejne warsztaty Akademii Nikona prowadzone przeze mnie i… kolejna nerwówka! Ciekawe czy każdy wykładowca to tak przeżywa jak ja? Mam wrażenie, że nie bo… bo żaden z nich nie ma tak wielu niewiadomych przed warsztatami! Jakie niewiadome? Termin ustala się kilka miesięcy wcześniej w zasadzie na czuja. Nikt przy jego ustalaniu nie wie czy za 2 miesiące tegoż dnia będą loty, czy będzie ładna pogoda i czy nic nieprzewidzianego się nie przydarzy. Tak było i tym razem. Tyle, że przed tym szkoleniem doszło jeszcze spiętrzenie roboty w Instytucie i zastanawiałem się czy dostanę urlop na… prawie cały tydzień!? Na tak długo bo jeszcze inne ciekawe aktywności życiowe miałem, ale o tym innym razem. Weekend – nieprzespane noce. Dopiero w poniedziałek dobre wiadomości przyleciały całym kluczem. Dostałem urlop w pracy, dowiedziałem się, że w środę są loty a co więcej – Tomek z 23.BLoT będzie się szkolił z nami – co za tym idzie – będę miał bardzo fajne wsparcie! :) Ufff ciśnienie trochę zeszło. Teraz tylko pogoda… Długoterminowe prognozy zapowiadały, że babka będzie wróżyć na dwoje. Niestety na wtorek były lepsze prognozy niż na środę, a przecież to w środę latamy a we wtorek się szkolimy… Gdy we wtorek dojechałem do Mińska, pogoda była genialna! Cudownie błękitne niebo z delikatnymi chmurexami + chłodny wiaterek dawały gwarancję pięknych fot. Prognozy na środę były za to totalnie beznadziejne. W zasadzie ICM mówił o całodniowych opadach deszczu. Co tu zrobić? Jechać dziś na lotnisko? Kilka telefonów i okazuje się, że loty są na bogato ale na godz. 14.00 planowany jest tylko jeden start. Dowódca na wszelki wypadek dał zielone światło, ale… czy wolno mi zmienić program warsztatów? Jak zabrać na lotnisko ludzi, którzy nie poznali podstaw ani foto-lotniczej ani zasad bezpieczeństwa? Myślówka straszna ale przekoncypowałem, że kursanci tak naprawdę przyjeżdżają na te warsztaty pofocić samoloty, poczuć zapach nafty a nie słuchać moich „mądrości”. Perspektywa akcji, że w piękną pogodę posiedzimy w hotelu na teorii a w środę z powodu marnej pogody nie będzie żadnych lotów przekonała mnie. Podjąłem decyzję – jedziemy choć na ten jeden start! Zawsze lepiej mieć jedno zdjęcie niż żadne. Oczywiście niektórzy ludzie się pospóźniali, niektórzy pokalkulowali, że oleją teorię i przyjdą sobie wieczorkiem. Zrobił się tak nielubiany przeze mnie bałagan. Nic to. Kto późno przychodzi – sam sobie szkodzi. Trzeba się zająć tymi, którzy planowo przyjechali a reszcie pomóc ale tylko jak się uda. Na lotnisku zrobiłem ludziom krótkie szkolono z zasad przebywania w tym specyficznym miejscu i… ładnie się przywitałem z dowódcą i pilotami. Wreszcie mogłem Kozakowi wręczyć Odloty hesji i widać było, że album się spodobał :) Wiadomo, że fotografiści na lotnisku to tylko problemy i pod nich się nie lata ale po krótkiej rozmowie już wiedziałem co się będzie działo. W górę pójdzie nie jedna sztuka tylko trzy i chłopaki postanowili trochę „potrenować” nad lotniskiem. Takie słowa w ustach Icemana to zawsze zapowiedź tego, że się będzie działo :) Poszliśmy standardowo w okolice pasa, mniej więcej na wysokości gdzie samoloty będą się odrywać i po chwili pierwsze Fulcrumy już kołowały do startu. Start z użyciem dopalacza tej pięknej maszyny zawsze porusza zmysły, ale starty w wykonaniu płk Kozaka to po prostu dzieło sztuki! Widziałem je niejednokrotnie ale tym razem w jednej chwili aż zamarłem! Coś niesamowitego. Przerwę pomiędzy startami a przylotem chłopaków przenaczyłem na choć krótkie szkolenie dotyczące tego, jak fotografować to, co zapewne za chwilę nad lotniskiem się wydarzy. Trochę jednak się pomyliłem. Oczywiście najpierw panowie przylecieli w ciasnej formacji i zrobili pięknego break’a tuz nad nami. Gratka dla osób z szerokim kątem bo mnie z 500-tką zawsze takie atrakcje uciekają. Przyczaiłem się na 1 sztukę ale i tak było za ciasno w kadrze. Nie spodziewałem się jednak, że już za chwilę będzie nam dane fotografować płomienie dopalacza maszyny przelatującej tuż nad nami! Jakie fotografować? Ciężko jest to robić gdy człowiek kuli się w naturalnym odruchu, chroniąc się przed chuchaniem z tak bliskiej odległości dwóch RD-33 :) Kilka takich „nalotów” sprawiło podniesienie faktoru zadowolenia do poziomu „maksimum”! Skoro ja byłem pod ogromnym wrażeniem tego co się nad nami działo to mogłem tylko przypuszczać co myśleli ci, którzy byli tego dnia pierwszy raz w życiu na wojskowym lotnisku :) Po obiadku w błyskawicznym tempie przerobiliśmy materiał teoretyczny, pooglądaliśmy dziesiątki zdjęć i filmów i ze spokojem czekaliśmy na jutrzejszą, „właściwą” wizytę w Bazie. Ze spokojem, bo dobre zdjęcia już zrobiliśmy. Teraz cokolwiek by się nie wydarzyło z pogodą i tak jesteśmy wygrani a jak uda się coś dodatkowo fajnego przyfocić to już pełnia szczęścia. Najpierw zwiedziliśmy salę tradycji oraz pomieszczenia symulatora lotu samolotu MiG-29. Zupełnie inne doznania niż te z Łasku. Tam najbardziej zaawansowane technologie i totalny zakaz fotografowania a tu… szczyt myśli technicznej z lat bodajże 70-tych i realizacja pomysłu na wizualizację terenu bez użycia technik komputerowych. Te wielkie, poruszające się płaszczyzny zarówno lotniska jak i poligonu i latająca nad nimi kamera zrobiły na wszystkich duże wrażenie. Takie zaawansowane (jak na tamte lata) studio telewizyjne :) Po tych atrakcjach ruszyliśmy na lotnisko. Dziś pogoda o wiele gorsza. W zasadzie gorsza niż się spodziewałem bo zamiast deszczu było takie jasne niebo z chmurami wysokiego pułapu czyli coś czego nie lubię najbardziej. Piloci: Piotrek Iwaszko z Grzesiem Czubskim poopowiadali trochę o samolocie, chętni kursanci powsiadali do kabiny porobić sobie „zdjęcia z kciukiem” i dalej robiliśmy foteczki na statyce. Dowiedziałem się jakie jest zadanie na lot i umówiłem się z Icem, że podczas powrotów będziemy czatować na przedłużeniu pasa czyli kosiaki mile widziane :) Start parą to coś czego nie lubię najbardziej (stojąc z 500-tką) ale dla ludzi to na pewno było zjawiskowe. Kilkanaście minut po starcie zaczęły się ataki na lotnisko. Fajnie to wyglądało ale pogoda sprawiła, że widzieliśmy tylko szare na szarym :/ Po atakach wielka tułaczka na koniec pasa. Zasapani, trochę spoceni czekaliśmy na to, co będzie dalej. Zaczęły się powroty. Zgodnie z podejrzeniami, Iceman nie zrobił low-passa z uwagi na to, że pilot w 2 kabinie nie miał do takich lotów dopuszczenia. Dopuszczenie miał natomiast płk Kałko, którego MiG-29 po chwili pojawił się dość nisko nad horyzontem. Niski pułap lotu i schowane podwozie – jednoznacznie identyfikowały zamiary pilota. Leciał naprawdę nisko a o prędkości lotu świadczyło powiększanie się sylwetki Fulcruma w naszych obiektywach. Gdy w okolicach połowy pasa samolot jeszcze bardziej obniżył wysokość lotu a z jego dysz buchnął czarny dym (świadczący o tym, że pilot „dodał gazu”) to wymknęło mi się z ust jakieś niecenzuralne słowo, świadczące o podnieceniu tym, co się dzieje i wydarzy się za chwilę. Jeszcze sekunda, dwie i JEB! Taki kolos, nie więcej niż z 10 metrów nad nami, z taką prędkością to robi niesamowite wrażenie! Wbiło nas odruchowo w trawę a po chwili wszyscy jak dzieci krzyczeliśmy z radości! Yes!!! To było to, co tygryski lubią najbardziej!!! Wspólne zdjęcie przy Su-22 (a jakże) oraz szkolenie z obróbki zdjęć zakończyło warsztaty… Udało się! Sukces! Bałem się, że po kapitalnych warsztatach w Łasku, w Mińsku będzie gorzej. A było… ?? Hmmm kto wie czy nie lepiej? :) Na pewno inaczej. Wszystko za sprawą kapitalnych ludzi, pięknych maszyn i „właściwego” podejścia do fotografii lotniczej. Przecież nam wszystkim zależy na tym samym. Na rozwoju warsztatu fotograficznego i popularyzacji wiedzy o Polskich Siłach Powietrznych i… dobrej zabawie! :) Melduję posłusznie, że wszystkie wspomniane cele zostały zrealizowane :)


Tło:

zamknij

© 2024 Sławek hesja Krajniewski

Polityka prywatności

Wykonanie: Onepix. | DRE STUDIO