Co nowego?
To był dopiero pokręcony i pełen emocji dzień! Dwa bardzo odległe na skali emocji przeżycia. Od skrajnie przygnębiającego po radosne. Jednak to pierwsze nie pozwoliło się cieszyć tak jak bym tego chciał. Ale do rzeczy.W sobotę wydarzyła się straszna rzecz. Mój kolega z Instytutu a jednocześnie kumpel z roku z WAT, super wesoły, zdrowy i żyjący zawsze pełną piersią facet, nagle... zmarł! Nie, że jakaś choroba go gnębiła, nie że jakiś wypadek samochodowy czy coś tam... NIE! Po prostu zmarł na zawał serca! Wszyscy inni ale nie ON! Sprawa ta załatwiła mi myślenie na dłuuugie godziny. Jak niewiele trzeba! On też: praca jedna, praca druga, budowa domu, żona, dwójka dzieci i stres i... koniec :( Ot kolej rzeczy! Postanowiłem... mniej się denerwować, mniej przejmować zupełnie nieważnymi sprawami. Postanowiłem też, żyć pełniej! Bo przecież nie wiadomo czy ja jutro nie zasnę... na zawsze?